poniedziałek, 11 stycznia 2016

Rozdział I część I



Obudziłam się ,ale nie mam zamiaru jeszcze wstać. Wczoraj wieczorem długo nie mogłam zasnąć myślałam o rozmowie ze szkolnym psychologiem. Trzeba było trzymać jadaczkę na kłódkę. Ciekawe jakie będą konsekwencje mojego lekkomyślnego czynu. Mam nie wyparzony jęzor.  Otworzyłam oczy. Minęła dobra  minuta zanim uświadomiłam sobie ,że coś jest nie tak. To nie jest mój pokój ,a to nie moje łóżko.Bez paniki uspokoiłam się w myślach. Rozejrzałam się po pomieszczeniu.  Wygląda jak sala operacyjna. Chciałam wstać ale ręce mam skrępowane.
-Co tu się wyrabia?
Zapytałam sama siebie. Spokojnie panika nic mi nie da. Ale jak mam nie panikować? Leżę na stole operacyjnym ,związana. Usłyszałam stłumione głosy dobiegające za drzwi. Może to tylko kara za wczorajszy występek albo po prostu głupi psikus. Jeśli to kawał przyznaję   jest naprawdę dobry. Naglę głosy zaczęły układać się w na tyle wyraźne słowa ,że mogłam je zrozumieć.
-Jest najmłodsza ,jakim cudem miałaby dziedziczyć ?
Serce mi stanęło wszędzie poznam ten głos. Tata. Chyba zacznę panikować. Niby co mam dziedziczyć? Co w ogóle robi tu tata? Nie widziałam go dwa lata, odkąd chodzę do szkoły z internatem.
-Sprawdzaliśmy trzy razy.                                          
Dyrektor. W co ja się wpakowałam?
-To sprawdźcie jeszcze raz!
-Przykro mi. Naprawdę po zniknięciu Anny…
-Przestań. Tylko nie Meg. Proszę.
-Wiesz ,że nie mogę.
-Ale ona nic nie wie! Skazujecie ją na śmierć!
Po tych słowach drzwi najpierw lekko się uchyliły ,a potem otwarły na szerz. Do sali wszedł dyrektor i mój ojciec. Oboje spojrzeli na mnie i stanęli jak wryci. Ubrani są w czarne garnitury. Spoglądam to na jednego to na drugiego.
-Tato? Co tu robisz? Co się dzieje?

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Tropiciele: Pierwsza krew


Prolog


-Opowiedz o sobie.
-Po co?           
-Podobno to pomaga. Podzielenie się żalem ,smutkiem ,problemami.
Spojrzałam na niego i zaczęłam zadawać sobie pytanie dlaczego tu jestem. Chwilę zastanawiałam się co powiedzieć.
-Meg Fray.
-Słucham ?
-Tak mam na imię. Meg.
-Meg z tego co wiem od twojego ojca masz parę problemów.
-Nie. Nie mam.
Chciałabym mu powiedzieć ,że nawet jeśli mam to nie jego interes. Usiadłam głębiej w fotelu i rozejrzałam się po pokoju. Ściany pomalowane na beżowo pod ścianą biała skórzana sofa dwa fotele tego samego koloru ,duże okno i mały stolik ze szkła. Trzeba było szybciej uciekać …
-Chcę Ci pomóc ,ale ty też musisz pomóc mi.
Przewróciłam oczami. Dlaczego tu nie ma zegara? Dobra to pogadamy.
-Więc co mam powiedzieć?
-Dlaczego się izolujesz?
-Nie izoluje…
-Dzisiejsza bójka się nie liczy.
-Nie będę się nikomu tłumaczyć.
Wstałam i skierowałam się w stronę drzwi. Moje życie, moje decyzje i MOJE sprawy.
-Mam powiadomić dyrekcję?
-I przekazać ,żeby pocałowali mnie w dupę.
Miło się rozmawiało. Na pożegnanie trzasnęłam drzwiami.